Zabrze Mikulczyce - Wincenty Gawlik

Dzielnice Zabrza

Pamiętali go wszyscy mikulczanie. Był on jednym z najaktywniejszych działaczy polonijnych w Mikulczycach. Energiczny, odważny, pełen zapału i społecznej aktywności brał żywy udział w życiu miejscowej Polonii. Potomek starej polskiej rodziny na każdym kroku podkreślał swoją polskość, a kiedy wybiła godzina walki zbrojnej ludu śląskiego - stanął jako jeden z pierwszych w powstańczych szeregach.

Tuż przed wybuchem II powstania, w mikulczyckim mieszkaniu Gawlika Niemcy przeprowadzili skrupulatną rewizję. Dowiedzieli się, że Wincenty Gawlik ma u siebie broń i amunicję dla powstańców. Przetrząsnęli wszystkie zakamarki, groźbami chcieli zmusić gospodarza do ujawnienia schowka - Gawlik z wrodzonym mu humorem i dowcipem zaprzeczał wszystkim zarzutom, jak gdyby naprawdę nic o niczym nie wiedział. A tymczasem w jego mieszkaniu był prawdziwy powstańczy arsenał, ale tak pomysłowo ukryty, że żołnierze APO nic nie znaleźli. Odeszli wściekli, żegnani złośliwymi przytykami gospodarza, który wkrótce potem przekazał posiadane karabiny powstańcom i razem z nimi poszedł walczyć.

Kościół św. Wawrzyńca

Po upadku II powstania Gawlik włączył się bardzo ofiarnie w nurt pracy komisji plebiscytowych. Działalności tej poświęcał wszystkie dni, a nierzadko i noce. Jeździł po okolicznych miejscowościach, wpajał w polską ludność wiarę w wygranie, tłumaczył rolę i rangę zbliżającego się plebiscytu. A kiedy i ta nadzieja została przekreślona, Wincenty Gawlik również jako jeden z pierwszych mikulczan poszedł walczyć w III powstaniu. Był wówczas dowódcą powstańczej kompanii. Prowadził ją od Mikulczyc aż do Góry Świętej Anny poprzez Miechowice, Radzionków, Orzech, Świerklaniec, Tarnowskie Góry, Kalinów. Właśnie w Kalinowie kompania Gawlika stoczyła najbardziej krwawy bój, wydostając się z wielkim trudem z niemieckiego okrążenia. Walka zbrojna nie spełniła marzeń Polaków, zamieszkujących Ziemię Śląską. Wielu powstańców musiało uchodzić przed represjami ze strony Niemców na teren Polski. Wśród uchodźców znalazł się także Wincenty Gawlik. Dowódca powstańczej kompanii zdawał sobie sprawę z tego, co go czeka, jeśli zostanie w Mikulczycach. Żegnając swych przyjaciół, mówił im: "wrócę niedługo i przyniosę wam Polskę. Czekajcie cierpliwie, a ino nie dajcie się tym niemieckim mamlakom zjeść w kaszy". Gawlik nie odjechał daleko od Mikulczyc. Zamieszkał w Tarnowskich Górach, skąd - jak tylko miał możliwość - zaglądał do swej rodzinnej miejscowości i przypominał przyjaciołom swoją obietnicę.

Z chwilą wybuchu II wojny światowej Wincenty Gawlik wyjechał z Tarnowskich Gór do powiatu częstochowskiego, gdzie - ukrywając się po wsiach - prowadził tajne nauczanie. Lekcje urozmaicał dowcipnymi dykteryjkami, ośmieszającymi okupanta i dodającymi otuchy gnębionej ludności. Kiedy rozpoczęła się styczniowa ofensywa Armii Czerwonej, w styczniu 1945 roku, Wincenty Gawlik spakował do plecaka swoje najpotrzebniejsze rzeczy, pożegnał serdecznie gospodarzy i... czekał na zwycięskie wojska.

Ze łzami wzruszenia powitał 17 stycznia 1945 r. na ulicach Częstochowy pierwsze oddziały Armii Czerwonej i Wojska Polskiego. A potem, idąc tuż za pierwszą linią frontu, wędrował na zachód - do rodzinnych Mikulczyc. Przyszedł razem z żołnierzami radzieckimi i od razu odszukał dawnych przyjaciół z powstańczych szeregów. Nie czuł zmęczenia, nie chciał słyszeć o żadnym odpoczynku. Jeszcze w tym samym dniu utworzył z grupą miejscowych Polaków Zarząd Gminy, mianując się jego naczelnikiem, zorganizował miniaturowy niemal posterunek Milicji i wziął w swoje energiczne ręce ster życia wyzwolonych Mikulczyc. Jeszcze na przedpolach trwały walki, jeszcze nie zorganizowała się radziecka komendantura wojenna w Mikulczycach, a już na murach starego ratusza zawisł biało-czerwony sztandar. Po wydrukowaniu w miejscowej drukarni, prowadzonej przez Józefa Gumowskiego, odezwy do ludności, Wincenty Gawlik wydał następne pilne polecenia. Zorganizowana przez niego grupa działaczy zabezpieczyła przede wszystkim wszystkie sklepy i magazyny, pozdejmowano z murów tabliczki ze znienawidzonymi niemieckimi nazwami ulic, zastępując je tymczasowo innymi - literami alfabetu. Były więc wówczas w Mikulczycach ulice "A", "B", "C"... Sporządzono dokładny spis ludności i rozdzielniki, według których wydawano z poniemieckich sklepów i magazynów żywność. Uruchomiono aptekę i gabinety lekarskie.

Dosłownie w ciągu dwóch dni życie w Mikulczycach ustabilizowało się i popłynęło normalnym, codziennym nurtem, jak gdyby przez tę miejscowość nie przeszła fala frontu, jak gdyby polskie władze były tu od lat. Dzięki inicjatywie i energii Wincentego Gawlika uruchomiono w krótkim czasie zakłady pracy, ruszyło wydobycie w kopalniach, a na stacji kolejowej, gdzie mieścił się punkt przeładunkowy transportów amunicji wysyłanych na front, wprowadzono nieprzerwany, trzyzmianowy cykl pracy, gwarantujący wojskom systematyczne dostawy potrzebnej amunicji. Pod koniec stycznia radziecki oficer Ludwik Ledwigow, pełniący obowiązki komendanta wojennego w Mikulczycach, przekazał Gawlikowi wyrazy głębokiego uznania i wyraził swój podziw za tak sprawne i szybkie zaprowadzenie ładu i spokoju w tej miejscowości. Gawlik uśmiechnął się. "Przecież myśmy się do tego przygotowywali przez 24 lata, od III powstania - powiedział - jakżeby więc mogło być inaczej?" 8 lutego 1945 roku Wincenty Gawlik zwołał odprawę pracowników Zarządu Gminy i Milicji, na której oświadczył, że nie chce już być dłużej samozwańczym naczelnikiem i jedzie do Katowic, aby zameldować wojewodzie o tym, że w polskich Mikulczycach działa polska Gmina. Wrócił z Katowic jeszcze w tym samym dniu, przywożąc nominację na burmistrza, nadaną mu osobiście przez ówczesnego wicewojewodę, płk. Jerzego Ziętka. Było to na kilka tygodni przed oficjalnym przejęciem Ziem Zachodnich przez władze polskie. Wincenty Gawlik został więc pierwszym polskim burmistrzem na Opolszczyźnie! Razem z gronem patriotów spod znaku Rodła, Wincenty Gawlik kierował nowym życiem w wyzwolonych Mikulczycach.

Po uruchomieniu szkół otoczył troskliwą pieczą młodzież i jej wychowawców, organizował placówki kulturalne, dokładał wszelkich starań, aby mieszkańcy Mikulczyc mieli nie tylko chleb, ale i strawę duchową. W tym też celu powołał do życia redakcję "Gazety Mikulczyckiej", obejmując w niej obowiązki redaktora i wydawcy. Pismo drukowano w drukarni J. Guinowskiego. Niewielka gazeta zawierała przede wszystkim artykuły, demaskujące Niemców, podkopujących młodą polską władzę, mówiła o zwycięskim marszu wojsk radzieckich i polskich, informowała o codziennych sprawach. W szkołach brak było podręczników, książki polskie, śpiewniki i zbiory wierszy były dosłownie na wagę złota. Wincenty Gawlik znalazł i tutaj doskonały sposób przyjścia z pomocą dzieciom i ich nauczycielom.

Przy "Gazecie Mikulczyckiej" zaczął się ukazywać dodatek pt. "Młody Mikulczanin", w którym publikowano opowiadania o polskiej przeszłości Ziemi Śląskiej, teksty wierszy i piosenek. Były to niewątpliwie najmniejsze, ale i najcenniejsze wówczas podręczniki szkolne. "Gazeta Mikulczycka" nie była sprzedawana, wszystkie wydawane 500 egzemplarzy rozdawano po prostu mieszkańcom z jedną tylko prośbą: "gdy przeczytasz - nie zniszcz, lecz podaj drugiemu...". Przez 2 lata Wincenty Gawlik pełnił obowiązki burmistrza w Mikulczycach, a następnie - na polecenie władz wojewódzkich - objął równie odpowiedzialną pracę w Kluczborku. Pracował później na innych stanowiskach aż do chwili przejścia na emeryturę. Obowiązki służbowe łączył zawsze z pracą społeczną w szeregach Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich i innych organizacji, przedkładając jednak nade wszystko spotkania z młodzieżą.

Gdy przeszedł na emeryturę - poświęcił bez reszty swój czas młodzieży. Niestrudzenie, do ostatnich chwil swego życia, uczestniczył w spotkaniach z uczniami zabrzańskich szkół, opowiadając im o ciężkich latach niewoli, o bohaterskich zmaganiach zbrojnych ludu śląskiego, o tym, że wszyscy Polacy na Śląsku czerpali siłę do walki z głębokiego umiłowania Ojczyzny. Wincenty Gawlik umiejętnie kształtował uczucia patriotyczne młodego pokolenia na przykładzie życia i walki tysięcy działaczy polonijnych i powstańców śląskich. Odszedł od nas 30 lipca 1969 roku - w pełni sił i energii do społecznego działania.

Tekst A. S. "Kroniki miasta Zabrza" nr 5 rok 1972

Szukaj

Menu

Losowe zdjęcie

Dobrze wiedzieć

Losowe zdjęcie

Dobrze wiedzieć