Zabrze Rokitnica - wypadek

Wypadek - autor Ryszard Kipias

/ 1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7 /

Kiedy dyrektor Podgórski dowiaduje się o sensacyjnej informacji z zawału, zabrania rozgłaszania tego faktu. Zarządzona zostaje tajemnica. Decyduje, że poda tę niewiarygodną informację dopiero wtedy, kiedy Piontek znajdzie się na powierzchni.

Kiedy ratownicy są już bardzo blisko Piontka, muszą go uciszać. Mówią: "Alojz, nie godej bele co". Piontek złości się, chce się wygadać za cały tydzień. Szurgotanie łopat ustaje. "Nie patrz w naszą stronę, żeby cię światło nie poraziło. Zamknij oczy i tak siedź", instruuje Wylenżek. Kiedy Piontek czuje, że zaczyna się rozluźniać pod nogami, otwiera oczy. "Światła ostrego jo nie widzioł. Chciołem wejrzeć w szkło lampy, żeby obejrzeć, czy jo nie osiwioł". Nie daje się stwierdzić koloru włosów, jednak zastanawia go fakt obfitego zarostu. Dochodzi do wniosku, że to może w tym upale tak szybko włosy rosną. Ratownicy robią dziurę o średnicy ok. 10 cm do dziupli Piontka. Słyszy ich bardzo wyraźnie, cieszy się. "Już mamy dziurę do ciebie, słyszy z dołu wołanie. A potrafisz sam zawiązać sobie oczy?". Piontek znowu się złości: "Poradza. A cóż to, za niedołęga mnie mocie?" Ratownicy podają mu na patyku watę i bandaż. Watą Piontek zatyka sobie oczy i obwiązuje głowę bandażem. "Pić mi teroz dejcie". Do Piontkowej groty wjeżdża na patyku butelka, chwyta ją łapczywie. Czuje, że jest dziwnie lekka. Wody może jest na dwa łyki. Piątek zaczyna się drzeć: "Dejcie mi pić. Co wy sie kawały robicie? Godołech wom, że tam som moje bańki z herbatom. Jest tam moje ubranie, a w kieszeni zegarek".
"Więcej pić nie dostaniesz, lekarz zabronił". Piontek zaczyna bluźnić i wyzywać.

Przez powiększony otwór wchodzi po Piontka jeden z ratowników. Trzyma go wpół. Piontek nic nie widzi. Pytają go, czy może sam stać. I wtedy czuje, że nogi ma jak z waty. Nie może ustać, słania się, zostaje więc ułożony na noszach. Piątek pyta o godzinę, w odpowiedzi słyszy, że jest szósta pięć. Stwierdza więc: "To beda widzioł mecz Górnika". Ratownicy nie są w stanie powstrzymać śmiechu. "Chłopie ten mecz już był. Będziesz oglądał, ale ten trzeci mecz. Drugi my przegrali. Z "Manchesterem" jesteśmy na równo".
"Jasny pieron. Cholera", odpowiada Piontek. Pyta o pozostałych kolegów. Ratownicy okłamują go mówiąc, że wszyscy żyją. Piontek z żalem mówi, że szkoda Alfreda. Po zbadaniu Piontka, lekarz stwierdza, że wszystko jest w porządku i po upewnieniu się, że górnik na pewno nic nie widzi, decyduje o transporcie na górę. "A kaj mie powieziecie?", dopytuje się Piontek. "Na szpital górniczy", słyszy odpowiedź. "Dobra, jo tam blisko mieszkom. Dejcie znać żonie".

Wylenżek zawołał żeby ponieść Piontka przez chodnik do pochylni. Wszyscy rzucają się do tego niesienia, jednak Wylenżek - przeczuwając taką reakcję - wcześniej wyznacza ratowników do odtransportowania Piontka. Wybór pada na ratowników z kopalni "Miechowice", którzy idą triumfalnie chodnikiem. Ale w połowie drogi okazuje się, że nie da się przejść z noszami. Konieczny jest demontaż stojaków. Wszystko się opóźnia. Telefon dzwoni bez przerwy. Piontek drze się o wodę. Lekarz z pielęgniarką naradzają się i pielęgniarka przygotowuje patyk obwiązany gazą, który moczą w wodzie. Wygląda jak lizak. Lekarz mówi, że więcej wody nie dostanie. Piontek leży sobie na noszach i ssie pomalutku wilgotny lizak. Ratownicy mogą wreszcie przenieść Piontka. Wreszcie górnik odjeżdża na górę.

Foto: Stanisław Jakubowski

Foto: Stanisław Jakubowski

Pod szybem "Mieczysław" tłum. Już wiedzą. Wie cała kopalnia. Karetka podjechała bardzo blisko. Lekarka z pogotowia bada jeszcze Piontka. Stan bardzo dobry, stwierdza. Można transportować bez kroplówki. Ładują nosze i karetka odjeżdża. Ludzie klaszczą. Wielka radość.

Foto: Stanisław Jakubowski

Foto: Stanisław Jakubowski

Do kopalni przyjeżdża Stelmachowicz. Wpada do sztabu akcji. Odszukuje wzrokiem naczelnego inżyniera. "Chciał pan ze mnie idiotę zrobić, wariata, wszyscy się ze mnie śmiali - mówi. Pośmiewisko pan sobie urządzał. A okazało się, że jest ktoś żywy. Jest ktoś, kto mógł stukać". Asystent dyrektora chcąc załagodzić sytuację, wychodzi z propozycją herbatki lub kawki. Jednak Stelmachowicz wybiera drogę w kierunku drzwi, które zamyka bardzo, bardzo głośno.

Szukaj

Menu

Losowe zdjęcie

Dobrze wiedzieć

Losowe zdjęcie

Zobacz również