Zabrze moje miasto
Zabrze to miasto w którym się urodziłem. Tu się wychowałem i tu mieszkam. Trudno mi sobie wyobrazić aby mieszkać gdzie indziej. To miejsce na ziemi uważam za najważniejsze, za wyjątkowe.
Pierwsze wspomnienie jakie gdzieś przez mgłę mogę sobie przypomnieć to ul. Hanki Sawickiej (dzisiaj to ul. Cmentarna)
gdzie kiedyś mieszkałem. Naszym sąsiadem był pan Piksa. Pamiętam, że jak usłyszał z moich ust "Dzień dobry" witał się
ze mną podając rękę, poklepując po ramieniu. To był sympatyczny starszy człowiek, który często siedząc z moim tatą na
ławce przed domem opowiadał jakieś historie. Była też sąsiadka, która bez końca przychodziła coś pożyczyć... Nie pamiętam
jak się nazywała, (chyba Bujara) ale gdy dostaliśmy mieszkanie na ul. Cieszyńskiej powiedziała: "Jo na bloki by nie poszła".
Moi rodzice wręcz przeciwnie...
Nie sposób pominąć moich sąsiadów z ul. Cieszyńskiej, którzy tworzyli moje najbliższe otoczenie. Byli to bardzo sympatyczni ludzie. Jedna z sąsiadek pani Jadzia Jasińska razem ze swoimi dwoma siostrami mieszkała pod numerem 7. Pani Jadzia, emerytowana nauczycielka z Krakowa, jakimś sposobem dogadała się z moim tatą, który wykonywał bardzo różne prace na jej działce (miała dobre śliwki, wiedzieliśmy o tym wszyscy) w zamian za opiekę nad moją osobą i moim bratem.
Po powrocie ze szkoły musieliśmy się meldować pod numerem siedem i odrabiać lekcje, czytać, rysować... Nie raz i nie dwa to pani Jadzia Jasińska czytała np. Niezwykłe przygody Barona Münchausena, W pustyni i w puszczy, Ogniem i mieczem... Jednak przebojem pani Jadzi były kapuśniaczki. Były to rogaliki ze słodkiego ciasta z farszem z kapusty i boczku!!! Były tak wyjątkowe, że siostra pani Jadzi, Janka, ze swoją potrawką z kurczaka mogła być tylko jej cieniem.
Wiele razy pani Jasińska przychodziła do naszego mieszkania (miała klucz, tak w razie czego) i na białym talerzu, przykrytym białą serwetką zostawiała np. sernik, ciasto z dynią, ciasto ze śliwkami lub "placek" jak nazywała ciasto z posypką.
Wszyscy sąsiedzi tworzyli bardzo zwartą grupę ludzi, która dbała o nasz wspólny dom. Pewnie powodował to fakt, że prawie wszyscy mieszkańcy tego budynku pracowali w Hucie Zabrze. Wszyscy się znali. Mój kolega "Dziwny", który przyszedł kiedyś do mnie zapytał: Czy tu trzeba mieć jakieś zezwolenie na przyjście? W związku z tym, że mieszkał ulicę obok i nie znali go sąsiedzi, musiał się jakiś czas tłumaczyć do kogo idzie. To policyjne podejście do obcych powodowało niesamowity spokój. Nie znałem takiego pojęcia jak kradzież roweru czy włamanie do piwnicy...
Moja ulica dla kogoś obcego może wydawać się zwykłą, szarą ulicą. Ale dla mnie była ulicą niezwykłą. Bardzo często zastanawiałem się dlaczego nosi swoją nazwę? Pamiętam zapach w sklepie warzywnym. Kiszona kapusta, kiszone ogórki z beczki, kilka odmian jabłek i bardzo wesoła pani za ladą. Poniżej był sklep spożywczy, który nosił miano "Mleczarnia".
Boczna ulica połączona z ul. Cieszyńską to ul. Dąbrowskiego. Tam był sklep spożywczy w którym pracowała wyjątkowa obsługa. Babcia "Dziwnego", która w nieprzeciętny i cudowny sposób posługiwała się gwarą, zakupy robiła tylko na ul. Dąbrowskiego. Tam mogła "pogodać", tam pani Marika, którą babcia "Dziwnego" znała, wiedziała o co chodzi. Pani Marika wiedziała doskonale ile to jest trzy ćwierci funta oraz wiedziała to co interesowało wszystkich w tamtych "dziwnych" czasach: KIEDY BĘDZIE DOSTAWA!!!
Pani Marika miała jeszcze jedną umiejętność której zazdrościł jej nie jeden... Była to niesamowita umiejętność posługiwania się liczydłem. TAK! Dużym liczydłem na którym dodawała, mnożyła itd. Pamiętam jak pewien klient, lekko wstawiony, kupował cukierki (takie droższe) gdy usłyszał wartość do zapłaty zawołał - ile? Pani Marika przemnożyła jeszcze raz na liczydle, wskazując na liczydło z kolorowymi kulkami i zapytała z tym swoim niesamowitym akcentem: zapakować?
Zabrzańskie ulice były szare, to fakt, ale ludzie tworzący to miasto byli chyba bardziej otwarci. Rozmawiali ze sobą. Nie przez komórki czy za pośrednictwem Gadu-Gadu. Zwyczajnie, po ludzku... Ten mój najbliższy świat tworzy moją małą ojczyznę, którą bardzo mile wspominam i bardzo szanuję.
Ogromna sympatia do Zabrza spowodowała, że moje zainteresowanie się historią miasta stało się pasją. Jednym z efektów mojego hobby jest ta strona www pokazująca moje miasto, które uważam za wielkie, za bardzo ważne, za niezwykłe...
Zabrze jest moim miastem! Jest moja małą ojczyzną!
Tu się urodziłem i tu jest miejsce, gdzie chcę zostać na zawsze...