Moje Zabrze

Zabrze moje miasto

Kiedy zastanawiam się nad tym, czym dla mnie jest mój "heimat", nasuwa mi się wiele odpowiedzi. Jako osoba młoda, ciągle odkrywam jego bogatą przeszłość i kulturę. Patrząc okiem Ślązaka poczuwam jeszcze silniejszy związek z tym kawałkiem Ziemi. Ten krótki tekst, to zbiór moich odczuć jako Zabrzanina ale i człowieka, badającego jego historię.

Dawid Kubieniec Często mój dziadek wspomina Zabrze z okresu lat młodzieńczych. Urodził się w Ornontowicach, które leżały już po polskiej stronie. Jego wrażenia świadczą o tym, jakie odczucia nasze miasto musiało budzić u przyjezdnych. Kiedy po raz pierwszy zobaczył kościół św. Józefa, myślał, że jego architektura to wynik działań wojennych. Tego typu budowli nie mógł zobaczyć w swojej małej miejscowości. Monumentalność świątyni, która do dziś zachwyca swym ogromem, zostawiła ślad w jego pamięci. Do ówczesnego "Hindenburga" przyjeżdżało wielu jego znajomych na "zakupy".

To tu mieścił się jeden z najlepszych sklepów rowerowych, gdzie kupowali dętki. Po wojnie wyprowadził się do Zabrza. To w tym mieście poślubił swoją pierwszą miłość: Hildegardę Himmel. Nie zdziwi nikogo fakt, że ceremonia odbyła się nie gdzie indziej, jak w parafii św. Józefa. Kolejne historie rodzinne znam z opowiadań siostry mojej babci. Obie urodziły się w miejscowości "Klein Pluschnitz" (dzisiejsza Płużniczka). Moja ciotka, która dziś ma 92 lata, w latach 30. zamieszkała w Paniówkach.

W okolicy były tylko sklepy żywnościowe, toteż gdy chciano zakupić "klajdungi", musiały panie wybierać się do "Centrum". Z tej racji, że ciocia znała bardzo dobrze j. niemiecki, to jeździła wraz z koleżankami. Dlaczego? Ponieważ jak się później okazało, zważywszy na okres, w jakim się to działo, bywały różne dziwne zdarzenia. Ekspedientki słysząc w trakcie rozmowy, że ktoś nie jest "tutejszy", dawały często ubiory spod lady. Częstokroć gorszej jakości. Dzięki mej ciotuni, mogły liczyć na lepszy towar. I takie historie się zdarzały.

Te anegdoty mógłbym mnożyć, ale są to wrażenia i wspomnienia członków rodziny.
A jakie są moje?

Dla mnie Zabrze jest miastem tajemniczym. Każdego dnia odkrywam nową, malutką, czerwoną cegiełkę stanowiącą fundament jej historii. Częstokroć ludzką, wraz z tragediami, jak i radosnymi momentami. Często zaglądam w stare dokumenty, zdjęcia, pocztówki. Obraz, który się na nich wyłania, nie przypomina tego, co o Zabrzu się sądzi. Tutaj nie były tylko huty i kopalnie. Życie miasta tętniło, co widać na przedwojennych fotografiach. Odbywały się liczne koncerty i występy kabaretowe. Grali tutaj znani muzycy, wprost z berlińskich salonów. Prowincja? Niezupełnie. Świadczy o tym "Hotel Admiral", który szybko stał się wizytówką Zabrza. To tam grał Bernard Ete oraz odbywały się liczne potańcówki. Któż nie chciałby zatańczyć wraz z ukochaną na pięknym tarasie, z widokiem na rozświetlone miasto? Ale to nie wszystko. Ważniejsze jest dziedzictwo, które przodkowie nam pozostawili.

Wielokulturowość, tolerancja to główne wartości, które ukształtowały Zabrze. To też jego historia i rozwój dzięki kulturze czeskiej, niemieckiej, ale i polskiej. To na tej ziemi mieszkali obok siebie Niemcy, Żydzi, Polacy, Czesi, Morawianie, Cyganie. W zgodzie. Moje miasto to także miejsca, które pamiętają wiele historii. Nierzadko połączone z ludzką tragedią. Takim obiektem jest cmentarz żydowski, który wielokrotnie ratował niektórym życie. Do tych należą też cmentarz jeńców radzieckich, gdzie spoczywają osoby, które dzisiaj zostały zapomniane. Przykłady mógłbym mnożyć, lecz zachęcam też innych do poznawania. Zabrze jest dla mnie miastem szczególnym. Cennym ze względu na swe bogactwo. W którym się urodziłem i w którym chcę zostać pochowany. Niezależnie od miejsca, w którym będę żył. I na zakończenie chciałbym jeszcze dodać, że najważniejsza jest pamięć. O ludziach - bez których nie byłoby historii.

Poznając przeszłość, możemy lepiej zrozumieć teraźniejszość...


www.zabrze.aplus.pl - historia, zdjęcia, pocztówki

Szukaj



Menu

Dobrze wiedzieć