Autor: Marek Pluskiewicz - Dziennik Zachodni - Piątek, 29 09 2006r.
Czy ktoś wie, co przedstawiają głowy na elewacji bocznej Hotelu Admiralskiego?. Gdzie stał w Zabrzu zamek? Albo jak wyglądał kursujący ulicami Zabrza tramwaj parowy? Gdzie w parku miejskim pluskały złote rybki i gdzie znajdowało się kasyno?
Te i wiele innych tajemnic, ciekawostek i rzetelnych informacji można znaleźć na stronie internetowej "Zabrze moje miasto" pod adresem www.zabrze.aplus.pl Witryna tworzona jest przez Dariusza Guza, Ryszarda Kipiasa i Andrzeja Dutkiewicza, których połączyła wspólna pasja: miłość do miasta rodzinnego.
Twórcy strony
Dariusz Guz, Ryszard Kipias, Andrzej Dutkiewicz
Strona jest trochę dziełem przypadku - zdradza Kipias. - Córka, jako zadanie domowe, miała opisać ciekawe miejsca w Zabrzu. Pomogłem jej w tym, wspierając się książką "Zabrze na starej pocztówce" Piotra Hnatyszyna. Gdy zadanie było już odrobione, stwierdziłem, że warto byłoby zaprezentować treść książki w internecie. W kwietniu 2002 roku powstała pierwsza wersja strony, szybko zablokowana przez oburzone Muzeum Miejskie.
Muzeum zbiorami dzielić się nie chciało. Twórcy strony nie pozostało nic innego, jak realizacji projektu poniechać, bądź stworzyć go od początku, tym razem ze zbiorów własnych.
- Zacząłem kupować bądź wypożyczać pocztówki, czytać książki, rozmawiać z ludźmi. W pewnym momencie skontaktował się ze mną Dariusz Guz i zaproponował mi korzystanie ze swoich zbiorów. To one, wraz z wiedzą właściciela, stały się filarem strony.
Wkrótce zaczęli pomagać inni: kolekcjonerzy, historycy, fotograficy. Na Allegro zaś Dariusz Guz zwrócił uwagę na kolejnego zapalonego kolekcjonera zabrzańskiej historii - Andrzeja Dutkiewicza. Ten, mimo że mieszka od 16 lat w Niemczech, od razu poważnie zaangażował się w tworzenie strony. Przez kolegów nazywany jest żartobliwie "placówką niemiecką", a Zabrzem na poważnie zainteresował się dopiero za granicą.
- Jak się z miastem obcuje, na codzień, to rzadko podnosi się wzrok powyżej fasad sklepowych. Co innego, gdy miasto rodzinne odwiedza się raz do roku. Człowiek dostrzega wtedy, jak się miasto zmienia, że niektóre budowle popadają w ruinę, inne są odnawiane, a niektóre znikają całkowicie - mówi Andrzej.
- Zacząłem fotografować, dla siebie, by zachować znane mi miejsca choćby na zdjęciu. A przecież ile już takich miejsc zniknęło. Moją ciekawość przyciągnęły stare pocztówki, na których miasto pokazuje twarz mi już nieznaną, przedwojenną albo jeszcze wcześniejszą. Tam widać złote czasy Zabrza - miasta węgla i stali, jego niesamowicie dynamiczny rozwój, metamorfozę z wioski do drugiego pod względem wielkości, po Wrocławiu, miasta Śląska.
Zabrze jest niewątpliwą pasją całej trójki. Stronie poświęcają bezinteresownie mnóstwo znoju i pieniędzy. Historyczne kartki kosztują i po kilkaset złotych, wyprawy na giełdy staroci czy tworzenie strony internetowej pożera mnóstwo czasu.
A i rodziny wystawione są na ciężką próbę. Każdą wolną chwilę Ryszard Kipias poświęca pracy nad stroną, a gdy wyjdzie z córką na miasto, jest to dla niej wyprawa historyczno - podróżnicza. Przecież prawie każdy zaułek kryje w sobie jakąś historię, tajemnicę: tu, na ulicy 3 Maja stał mały domek, nazywany chatką Baby Jagi, miejsce pielgrzymek przedwojennych dzieci, z powodu sprzedawanej w nim czekolady Mauxion. A tam, w Teatrze Nowym, mieściło się kasyno, gdzie tracono fortuny przy szumie ruletki i trzasku rzucanych kart.
"Placówka niemiecka" - Andrzej Dutkiewicz, dzięki biegłej znajomości niemieckiego, zajmuje się tłumaczeniem strony na język Goethego. Opracowuje również stare księgi poświęcone Zabrzu. W jego ręce wpadła ostatnio pierwsza monografia poświęcona temu miastu. Książka datowana jest na 1902 rok i napisana gotykiem. Po początkowych trudnościach, z tą nieużywaną już czcionką, monografia okazuje się prawdziwą skarbnicą wiedzy.
-Można z niej wyczytać na przykład, że przy takiej a takiej ulicy mieszkał wójt, lubił wódkę i tłukł swoją żonę - śmieje się Andrzej.
Nagrodą za trud pasjonatów jest satysfakcja, gdy ktoś pisze: to dzięki wam dowiedziałem się, w jakim interesującym mieście mieszkam. Cieszą też listy od ludzi, którzy Zabrze opuścili wiele lat temu i nagle widzą swoją kamienicę sprzed lat i obecnie. Jest to dla nich wirtualna podróż w przeszłości, w strony rodzinne. Niektóre z tych osób, ze względu na wiek czy stan zdrowia, innej podróży odbyć już nie mogą.
Boli ich za to niewykorzystany potencjał miasta jako centrum turystyki przemysłowej. To, że wiele budowli popada w ruinę, że pozwala im się rozpaść, po to by sprzedać teren pod kolejny supermarket.
- A mnie boli każda zawalona "chałpa" - mówi Ryszard.
- Szczególnie żal patrzeć, jak niszczeje wieża ciśnień zaopatrująca niegdyś w wodę mieszkańców ul.
Zamoyskiego, Sienkiewicza i okolicy. Przecież ten wspaniały budynek leży niedaleko skansenu Luizy.
Powinien zostać wyremontowany i na pewno stanie się atrakcją.
Ważne jest też poznawanie własnych korzeni, historii i pochodzenia - mówi Andrzej Dutkiewicz, który swoją pasją zaraził również syna, towarzyszącego mu w każdej wyprawie do Zabrza. - Bo co jest warte drzewo bez korzeni?